Dubiel 2016

 

Kolejna interesująca ekspozycja gościła w olkuskim Centrum Kultury MOK w listopadzie i grudniu. Wystawę poplenerową V Integracyjnego Międzynarodowego Pleneru Malarskiego im. ks. Marcina Dubiela otwarto w pawilonie wystawienniczym MOK przy ul. Szpitalnej 32 w piątek 18 listopada 2016 r.

Plener jest cykliczną imprezą, upamiętniającą ks. Dubiela (1900-1986) – proboszcza parafii w Cieślinie, a zarazem artysty plastyka. Komisarzem pleneru już po raz czwarty był mieszkający w Cieślinie plastyk Mariusz Połeć; pomysłodawcą i koordynatorem projektu – Wiesław Pietras, prezes Stowarzyszenia „Klucz”.

Plener odbył się w Cieślinie w dniach 16-20 sierpnia 2016 roku. Jak już powiedziano wyżej, miał on charakter integracyjny. Trzynaścioro uczestniczących w nim artystów dzieliło czas między pracę twórczą i… edukacyjną. Towarzyszyło im bowiem dziesięć osób niepełnosprawnych, które na tych pięć dni zostały ich uczniami. Pod kierunkiem „mistrzów” uczyły się technik malarskich, a rezultaty zaprezentowano jako część pokłosia pleneru. W kolejnych miesiącach, aż do listopada, inicjatywę kontynuowano w formie warsztatów artystycznych, w których wzięło udział kolejnych 45 niepełnosprawnych osób z powiatów: chrzanowskiego, olkuskiego i proszowickiego.

Kiedy oglądałem poplenerową wystawę w dniu jej otwarcia, zastanowiła mnie nieduża ilość prac nawiązujących do impresjonizmu. Wydało mi się to dziwne przede wszystkim dlatego, że zazwyczaj w ekspozycjach zbiorowych „frakcja neoimpresjonistyczna” jest bardzo silnie reprezentowana. Po wtóre sam patron pleneru był poniekąd postimpresjonistą.

Do twórczości Dubiela dosłownie nawiązała jedynie Joanna Gałecka. Jej „Dynie na Smoleniu” z rozmywającym się konturem smoleńskiego zamku w oddalonym tle mogłyby być zainspirowane „rozmytymi” wizjami księdza-malarza. Całkiem inaczej do impresjonizmu odwołał się Bogdan Warowny, używający z kolei bardzo ostrych konturów i nieco kontrastujących barw.

Rzecz jasna, ani mi w głowie krytykować brak bezpośrednich nawiązań do Belle Epoque u pozostałych uczestników pleneru. Ich prace prezentują się nie mniej ciekawie. Oto inny „rodzynek”: Sylwester Stabryła, jako jedyny malujący hiperrealistycznie. Wysmakowane akty kobiece jego autorstwa są bardziej nastrojowe niż erotyczne. Momentami sprawiają wrażenie jakichś starożytnych alegorii przeniesionych we współczesne realia.

Szczególnie silnie zaznaczyły się natomiast wpływy surrealizmu. Nadrealistyczną wizję z elementami impresjonistycznej estetyki połączył Miroslav Capovčák w swej tajemniczo zalotnej (z akcentem sakralnym) „Wróżce”. Ján Šoltés stworzył w swych pracach świat łączący idylliczną baśniowość z odrobiną subtelnego erotyzmu. Surrealizm Samvela Paremuzyana przywołuje ducha obrazów Salvadora Dalego poprzez zaskakujące połączenia elementów „zawieszonych w powietrzu”, a jednak z osobna zupełnie realistycznych. Do alternatywnych, cokolwiek klaustrofobicznych rzeczywistości przenoszą widza obrazy Ewy Boguskiej-Pudlis i Artura Przebindowskiego. Jako surrealistyczny należy też chyba zakwalifikować „Pejzaż z O.” Barbary Hubert – zaczerwieniona zachodzącym słońcem linia horyzontu przecina lodowaty krajobraz niby szrama.

Mocną grupę stanowili również abstrakcjoniści, a najbardziej ortodoksyjny wśród nich był komisarz pleneru Mariusz Połeć. Jego „Zielony dom” oparty jest właściwie na samych zestawieniach kolorów i kształtów, które mają wywołać jedynie pewien nastrój i w których jedynie z trudem można by się dopatrywać jakichkolwiek śladów realistycznych. Więcej realizmu (aż po element sztuki figuratywnej) ma w sobie – abstrakcyjny mimo to – „Pejzaż” Beaty Będkowskiej, będący jednocześnie dalekim echem impresjonizmu (skrajne rozmycie konturów, przebarwienia). Skłonność ku kształtom wyrazistszym – a jednak nie próbującym udawać niczego rzeczywistego – przejawiła Renata Szyszlak.

Dobrze, że obok dzieł „mistrzów” wystawiono prace „uczniów”. Trudno natomiast powiedzieć, czy słusznie rozdzielono jedne i drugie, umieszczając je w różnych częściach sali wystawowej. Być może szkoda też, że w katalogu wystawy malunki „uczniów” znalazły się wyłącznie na reporterskich zdjęciach z pleneru. Z drugiej strony jednak samo umożliwienie osobom niepełnosprawnym udziału w plenerze i poplenerowej ekspozycji należy uznać za cenną i wartą kontynuowania inicjatywę. Przy odrobinie nieporadności warsztatowej, typowej dla nowicjuszy, malunki „uczniów” zwracają uwagę choćby pomysłowym doborem barw.

Otwarciu wystawy towarzyszył krótki koncert wokalistki-multiinstrumentalistki Angeli Gaber wraz z gitarzystą Piotrem Oklekiem. Obydwoje muzycy są uczestnikami projektu „Angela Gaber + Trio” i wykonywali kompozycje z repertuaru tej formacji. Są to folkowe piosenki i ballady, nawiązujące do ludowej muzyki m.in. Bieszczad (gdzie zespół ma swoją siedzibę), z małą domieszką psychodelii lat 60/70. Obsesyjne rytmy, repetycyjne melodie i zawierające szczyptę mistycyzmu teksty wprowadziły w łagodny trans chyba każdego, kto zechciał usiąść i posłuchać.

Jarosław Nowosad