|

„Fusy” Dariusza Bitnera wydane!

Ukazała się, wydana nakładem Fundacji Kultury AFRONT, powieść totalna Dariusza Bitnera pt. „Fusy”.

Książka liczy 560 stron, na okładce wykorzystano instalację Grupy Brzydko, Destruktura XIV, z 2020 roku.

Za opiekę redakcyjną i korektę odpowiadają: Aleksandra Zoń i Olgerd Dziechciarz.

Cena książki: 60 zł plus 20 zł za przesyłkę.

Publikację można nabyć, składając zamówienie na adres mailowy: afront.fundacja@wp.pl wraz z dokonaniem wpłaty na konto bankowe Fundacji: Bank Pekao SA, nr rachunku bankowego: 08 1240 4966 1111 0010 7028 1339.

Przesyłki wysyłamy po zaksięgowaniu wpłaty na koncie bankowym Fundacji.

Dariusz Bitner, urodzony w Gdyni w 1954 roku, od 1958 mieszka w Szczecinie. Debiutował w 1970 r. Kojarzony przede wszystkim ze środowiskiem pisarzy skupionych wokół miesięcznika „Twórczość”. Jego proza poświęcona jest najczęściej problematyce współczesnej. Wydał m.in. „Cyt” (powieść), „Owszem” (utwory prozatorskie), „Kfazimodo” (powieść), „Trzy razy” (tryptyk prozatorski), „Mała pornografia” (powieść) oraz: „Jesień w Szczecinie, czyli majaki cynamonowe” (powieść w esejach, 2011), „Wciąż jesień, czyli inne majaki cynamonowe” (powieść patchworkowa, 2016), „Ostatnia jesień przed zimą, czyli koniec trylogii cynamonowej” (powieść w trzech rozdziałach, 2018), „Fikcja” (powieść, 2018), „Wędrowiec” (powieść, 2020) i w roku 2014 – „Cud”, powieść, która jest ostatnim rozdziałem powieści „Fusy”.

Fragment:

„Jak mogłem pomyśleć, że spałem przez pół roku. Lub coś koło tego. Kilka miesięcy. Że długo, o wiele za długo. Poniosło mnie, jak nic.

Stoi człowiek przed tymi drzwiami, jak dzięcioł – gdzie też ma rozum, co mu się we łbie wyrabia. Ciasto?

Już mnie poniosło. Porwał mnie nurt, tylko spojrzałem, porwał.

Patrzcie, co się dzieje, patrzcie. Rozdwajam się. Schizofrenia. Pączkuję. Schizosaccharomyces. Prosty organizm, to i proste sytuacje. Jestem ostatnim Drożdżem.

Co mnie opętało, że tak łatwo ulegam sztubackiej fantazji, tej potencjalności we mnie, która ochoczo buduje wszelkie fikcje. Śnieg w środku lata spaść może, a jakże, kto powiedział, że nie. Może pojawić się z tej lub tamtej strony huragan ognia, może spaść niebo z kamienia i zmiażdżyć wszystko, co żyje, po kolei, nie we wszystkich częściach świata naraz, może też woda wystąpić z mórz i oceanów, z jezior i rzek, i zalać każdy skrawek lądu, z wyjątkiem Rysów i Czomolungmy, nie wspominając już o tym, że planeta nieszczęsna nasza może, ot tak, nie wiadomo dlaczego, przez kometę zbłąkaną, przez rozdarcie powłoki magnetycznej, rój meteorów albo rój kosmicznych much, wypaść ze swej roli, z torów, z elipsy, z orbity tej całej i popędzić na oślep, na przestrzał, może w objęcia czarnej dziury jakiejś, na spotkanie horyzontu zdarzeń, czemu nie, wszystko to czemu nie – ale spać bez pamięci pół roku? Dobre sobie.”