Uśmiechnięty surrealizm – o wystawie malarstwa i ceramiki Anny Płacheckiej-Śniadach

Wyobraźmy sobie kota wylegującego się z błogą miną. Na jego głowie przysiadło niewielkie ptaszę, co bynajmniej nie wytrąca starego łowcy z leniwego nastroju. Jakby tego było za mało, do sierści zwierzaka bezpiecznie tuli się… rybka.
Ktoś powie, że to absurd? Widocznie ten ktoś ma mniej wyobraźni niż Anna Płachecka-Śniadach. Powyższy akapit jest opisem rzeźby z jej autorskiej wystawy malarstwa i ceramiki. Ekspozycję otwarto 26 października w olkuskiej Galerii Sztuki Współczesnej BWA. Surrealizm splótł się w jedno z abstrakcjonizmem. Nad wszystkim zaś dominował dobry nastrój, udzielający się także zwiedzającym, wyjątkowo licznie zebranym w galerii.
Anna Płachecka-Śniadach jest absolwentką ASP we Wrocławiu. Pawilon wystawowy BWA przy ulicy Szpitalnej w Olkuszu od wielu lat pozostaje dla niej „macierzystą” galerią. Rokrocznie uczestniczy tu w kolejnych edycjach wystawy zbiorowej „Artyści Olkuscy” (dzięki czemu niektóre z prezentowanych prac piszący te słowa miał już okazję widzieć), praktycznie każdego lata – w Międzynarodowych Plenerach Malarskich „Srebrne Miasto”. Materiał na nową ekspozycję przygotowywała przez mniej więcej dwa lata. Założyła, że wystawa ma być „zastrzykiem pozytywnej energii”.
Istotnie, w wystawionych pracach dominują żywe kolory i sytuacje nierzadko idylliczne, takie, jak na wstępie opisana. Postacie ludzkie artystka przedstawia często przy zabawie (czasami niezwykłej, np. podczas bujania się w powietrzu na niewidzialnej huśtawce) albo przynajmniej w stanie wyraźnego zrelaksowania (choćby siedzące ze spuszczonymi nogami na murze, ławce lub… blacie, na którym rzeźba jest eksponowana).
Ze środków typowych dla abstrakcjonizmu Płachecka, oprócz rozmytych plam w tle, chętnie posługuje się delikatną deformacją. Delikatną również w tym sensie, że kształty ludzi i zwierząt przedstawia miękko, poprzez łagodne krzywizny. Dzięki temu „antykubizmowi” postacie – choć bywają zabawne, nawet groteskowe – są jednocześnie ogromnie sympatyczne. Wystarczy przyjrzeć się serii miniaturowych rzeźb gimnastyczek o dość obfitych kształtach. Z kolei architekturę przedstawia w świadomym uproszczeniu, sprowadzoną do geometrycznych brył, przypominających przez to zabudowę średniowieczną (tym bardziej że ściany przestawia czasami stromo skośne, niczym gotyckie „skarpy”). Czasami kreuje dziwaczne ni to budynki, ni to pojazdy na kołach, jak gdyby chcąc pogodzić dwie sprzeczności: zamieszkiwanie i podróż.
Wiele obrazów Płacheckiej to pejzaże, zawsze wiejskie lub prowincjonalne (w tym nawet jeden śródziemnomorski). Pośród różnobarwnych domków lub kamieniczek, lichtarzowatych drzew i kinkietowatych kwiatów, baraszkują zabawne zwierzątka, fantazyjne ptaki. Gdzieś tam kura wyciąga dzióbek ku niebu, patyczkowata koza obserwuje świat ze zbocza pagórka, kot sprowadzony do samego konturu dostojnie przechadza się po płocie. Nierzadko te same postacie występują w różnych obrazach i rzeźbach, co jeszcze bardziej integruje całą kolekcję: przebywamy cały czas w jednym świecie. Sporadycznie (i też zawsze sympatycznie) pojawiają się motywy marynistyczne i żeglarskie. Po morzach i stawach pływają żaglówki, statki – wzięte wprost ze sklepu z zabawkami. To rzeczywistość, w której wszystko jest zabawą.
Wyraźnym novum w twórczości artystki są ujawniające się tu i tam elementy realizmu (szczególnie w przedstawianiu postaci ludzkich), umiejętnie wpasowywane w abstrakcyjno-surrealistyczne otoczenie. Bardzo dobrym przykładem jest obraz „Ona za szybą”. Realistycznie oddano wygląd kobiety, fałdy jej powłóczystej szaty, nawet rozpłaszczenie jej dłoni na szybie, jednak tłem jest abstrakcyjna, nieostra wizja, w której można by się dopatrywać krajobrazu w deszczu (odbitego w szybie?) lub… czegokolwiek innego. Realistycznie malarka portretuje też czasem samą siebie – np. w podwójnej osobie, jako bajkową wróżkę czy kolombinę, lub z mężem, na grzbiecie latającego rumaka…
Sztuka Anny Płacheckiej-Śniadach jest surrealizmem w bardzo sympatycznym, wręcz ciepłym wydaniu, trochę jak z niektórych wierszy Gałczyńskiego (Płachecka byłaby świetną ilustratorką jego książek). Świat jej obrazów i rzeźb uśmiecha się do patrzących.
Nowa wystawa artystki warta jest pokazania poza granicami – nie tylko powiatu olkuskiego, nie tylko Małopolski…

Jarosław Nowosad

Fot. Agnieszka Zub