W ścianie z Jakubem Kornhauserem

O surrealizmie, Nowej Fali i książkach swojego ojca rozmawiał z czytelnikami Jakub Kornhauser. Laureat Międzynarodowej Nagrody im. Wisławy Szymborskiej odwiedził olkuską Galerię Sztuki Współczesnej BWA wieczorem 29 maja 2019, aby promować swoją najnowszą książkę – „Dziewięć dni w ścianie”.

Jest literatem w drugim pokoleniu, synem Juliana Kornhausera, znaczącego poety i literaturoznawcy pokolenia Nowej Fali. Notabene, jak się dowiedzieliśmy, w czasach studenckich Kornhauser junior, zapytany o jedną z prac krytycznoliterackich Kornhausera seniora, odparł, że „z zasady nie czyta książek ojca”. Później syn (słusznie) zmienił zdanie w tej kwestii i teraz figuruje jako współredaktor ojcowych „Wierszy zebranych”. Oprócz własnej twórczości zajmuje się przekładem literatury zagranicznej i pracą nauczyciela akademickiego na UJ. Obok książek poetyckich i eseistycznych, ma w swym dorobku liczne książki naukowe oraz… swoisty przewodnik po ziemi krakowskiej, zresztą też mocno upoetyzowany.

Z wydaniem pierwszej książki syna, tomu wierszy „Niebezpieczny paragraf”, ojciec z nie miał nic wspólnego. Syn po prostu wysłał ją do jednego z wydawnictw i w 2007 roku została opublikowana. Nagrodę im. Szymborskiej (za rok 2016) przyniósł mu trzeci tomik, zatytułowany „Drożdżownia”.

Jakub Kornhauser należy do tych nielicznych twórców, którzy wybrali dla siebie „pograniczną” formę wypowiedzi: prozę poetycką. Pisze krótkie opowieści łączące się w większe cykle – tematyczne i fabularne. Niezwykłe to historie, a nawet cokolwiek zwariowane; wydarzyć się w nich może nieomal wszystko. Na przykład tytułowy cykl z nowej książki opowiada o kimś, kto poszedł w góry „szukać charcików w ścianie”. Rzecz dzieje się w tajemniczej okolicy, gdzie można spotkać i Maryję ukrytą w grocie, i księżniczki zaklęte w zamarzłe turnie, a świnie ubija się… starym czekanem.

Jak dowiedzieliśmy się od autora, surrealizm jest dla niego „codziennością”. Dalsza dyskusja dotyczyła m.in. tego, kto w polskiej literaturze był surrealistą. Nie mieliśmy nigdy grupy surrealistów, jak Francuzi lub Czesi, jednak pojedynczy autorzy hołdujący nieskrępowanej grze wyobraźni trafiali się i w międzywojniu, i później. Bruno Schulz – z pewnością, ale potem po trosze i Andrzej Bursa, i Rafał Wojaczek, sporadycznie Tadeusz Różewicz, a nawet – w niektórych utworach – Zbigniew Herbert… W latach 70./80. surrealistką „z krwi i kości” była Urszula Benka. Innym tematem poruszonym w trakcie spotkania była ewolucja poetyki Nowej Fali (widoczna m.in. u Juliana Kornhausera, ale też i u Barańczaka, Krynickiego, a zwłaszcza Zagajewskiego) – od dosłownego dokumentowania i komentowania rzeczywistości do poezji alegorycznej, nierzadko metafizycznej.

Prezentując fragmenty „Dziewięciu dni w ścianie”, Jakub Kornhauser okazał się dobrym recytatorem własnej twórczości, co wśród literatów nie jest bynajmniej regułą. Po spotkaniu można było kupić egzemplarz książki – jak się dowiedzieliśmy, zastało ich niewiele, a jest to już drugi nakład.

tekst: Jarosław Nowosad

zdjęcia: Olgerd Dziechciarz