Wystawa siostry i brata

Wspólna wystawa Barbary Chorążek i Grzegorza Chorążka prezentuje dwoje artystów wyraźnie różnych, chociaż będących rodzeństwem. Różnych nie tylko dlatego, że jedno z nich posługuje się (przynajmniej w części swych dzieł) pełną gamą barw, a drugie – wyłącznie bielą i czernią. W olkuskiej Galerii Sztuki Współczesnej BWA ekspozycja została otwarta 4 stycznia 2019 r.

Barbara Chorążek maluje olejno. Już powierzchowne spojrzenia na „jej” część wystawy uzmysławia nam, że swą twórczość dzieli ona wyraźnie na dwa odmienne „nurty”.

Mniej więcej połowa wystawionych przez nią obrazów reprezentuje malarstwo pejzażowe. Są to prace – jak można było dowiedzieć się od samej artystki – malowane w plenerze, bezpośrednio „z natury”. Wszystkie te płótna (może poza jednym, mającym znamiona surrealizmu) mieszczą się całkowicie w stylistyce neoimpresjonistycznej. To zresztą naturalne. Impresjonizm powstał przecież jako sztuka „zapisu chwili”; dążył do uchwycenia indywidualnego widzenia świata w takim a nie innym momencie, świetle, nastroju. Nie tylko vangoghowskie „rozjaśnienie palety” zbliża te obrazy do Belle Epoque. Skłonność do zmiękczania konturów, górowanie plamy nad szczegółem kontynuują estetykę z poprzedniego przełomu wieków. Jest w tym coś z wierszy Verlaine’a, może też z obrazów Moneta. Szczególnie ciekawy wydaje się pejzaż namalowany prawdopodobnie o poranku, oddalony i rozmyty przez mgłę.

Bliżej awangardy sytuują się prace nazwane „wspomnieniami”. Cykl „Wspomnienia rodzinne” łączy malarstwo olejne z elementami kolażu. W płaszczyzny obrazów, często mających formę abstrakcyjnych motywów geometrycznych, malarka „wpasowuje” stare fotografie rodzinne. Także sama kolorystyka jest tutaj bliższa monochromii, nawiązująca do sepii. Abstrakcyjność tych prac nie jest wszakże zupełna. Nieraz prostokąty, na których zdjęcia rozmieszczono, budzą skojarzenia ze stronicami albumów lub blatami, na których obrazki porozkładano. Najbardziej interesujący wydaje się obraz oznaczony numerem „3”, przedstawiający korytarz lub może dziedziniec starej kamienicy; obok, jak gdyby za załomem muru, widnieją portrety rodzin, które mogłyby być jej mieszkańcami. Użyto też skrawków płóciennych przyklejonych do płótna „głównego” i częściowo zamalowanych. Element surrealizmu tu i tam wnoszą bryły geometryczne, lub tylko ich konturowe „szkielety”, zawieszone w powietrzu.

Podobną techniką powstały „Wspomnienia rowerowe”. Różnej wielkości wizerunki elementów roweru przeplatają się z „migawkami” fragmentów przebytych krajobrazów, miniętych domów, wreszcie ze zdjęciami – być może osób napotkanych po drodze, a może towarzyszy wycieczek rowerowych? Nieco surrealistyczny jest „Rower mojego dziadka” – na tle abstrakcyjnej, geometrycznej kompozycji „lewituje” stare siodełko wraz z częścią ramy.

W zupełnie innym kierunku podąża Grzegorz Chorążek (przynajmniej w pracach prezentowanych w ramach rzeczonej ekspozycji). Postawił on na ubóstwo środków wyrazu – swoje prace rysuje ołówkiem na kartonie. Hołduje realizmowi, chwilami ocierającemu się nawet o hiperrealizm. Przeważnie tworzy dużych rozmiarów podobizny postaci ludzkich, nieraz też przedmiotów o znaczeniu symbolicznym. Widać w tych pracach dbałość o szczegół, o jak najprecyzyjniejsze oddanie kształtu rzeczy, chociaż jest też rys indywidualnego stylu i – odrobina psychologii. Szczególnie widać ją w twarzach portretowanych osób. Światłocienie, drobne napięcia oddane precyzyjną kreską, siecią kresek generującą odcienie szarości – wszystko to nie sprowadza się jedynie do popisu artystycznym kunsztem, lecz służy wniknięciu w emocje. Te wyraźne są również w postawie ciała, nieraz jej szczegółach. Nastrój postaci „udziela się” nawet… fakturze jej odzieży.

W BWA artysta przedstawił fragmenty powstającego cyklu „Proza”. Być może w zamierzeniu ma on przedstawiać metaforycznie kolejne etapy ludzkiego życia, ale nie w sposób jednoznaczny. I tak np. rysunek pt. „Narodziny” wyobraża… wiszące na wieszaku spodnie. Każda fałda, każde zagięcie materiału widoczne jest „jak żywe”. „Oczekiwanie”, portret starszego pana warującego przy telefonie, może być wizerunkiem człowieka zniecierpliwionego, ale także – modlącego się. Świadczyłyby o tym nie tylko splecione dłonie, ale i skupiony wyraz twarzy. Kontrastuje z tym wszystkim statyczność ustawionego na kraciastej serwecie aparatu telefonicznego. „Sen” przedstawia postać zmarłego, którego ręce „tulą” zgaszoną gromnicę. Twarz leżącego ma jednak wyraz typowy dla osoby śpiącej, być może śniącej jakiś sen (por. Szekspirowski monolog Hamleta). Nie ma tu obojętności, jest – nawet nie rozmarzenie, raczej spokojne zaangażowanie.

Trafny wydaje się tytuł ekspozycji: „Siostra i brat – opowieści”. Prace obojga artystów nie są jedynie wizerunkami, nie poprzestają na przedstawianiu. To urywki opowieści, które oglądający może na własną rękę odgadywać, rekonstruować. Nawet jeżeli dana kompozycja podąża w stronę realizmu, pozostawia pole dla wyobraźni. Brat i siostra – zupełnie odmienni w widzeniu świata i w użytych technikach twórczych – wydają się stawiać sobie podobny cel.

tekst: Jarosław Nowosad

zdjęcia: Olgerd Dziechciarz