Skazany na uśmiech – Jacek Majcherkiewicz
Jacek Majcherkiewicz znany jest – i nie tylko Olkuszu! – przede wszystkim jako autor świetnych rysunków satyrycznych. Wystawa pt. „Skazany na uśmiech”, otwarta 25 stycznia 2019 r. w olkuskiej Galerii Sztuki Współczesnej BWA, ukazuje pełniejszy obraz twórczości tego bardzo ciekawego artysty.
Ekspozycja podzielona jest wyraźnie na dwie części. Jedna prezentuje Majcherkiewicza jako karykaturzystę. Druga przedstawia mniej znany, a nie mniej interesujący wątek w jego dorobku artystycznym: malarstwo olejne.
O swoich rysunkach satyrycznych artysta podczas wernisażu powiedział, że nie były jeszcze pokazywane chyba tylko w Australii. Nikt jakoś nie spytał, co z Antarktydą, lecz faktem jest, że Majcherkiewicz ma na swym koncie udział w wystawach i nagrody oraz wyróżnienia w konkursach na prawie całym świecie. W pełni zasłużenie! Karykatury jego autorstwa odznaczają się nie tylko dużą urodą plastyczną. Na tle szerszej panoramy rysunku satyrycznego wyróżnia je kilka cech.
Przede wszystkim nie są złośliwe, cechuje je ciepło i swoisty liryzm. Oto dwa zniszczone buty – damski pantofelek na obcasie i męski trzewik – idą po bruku, trzymając się czule za ręce… Twórca tych rysunków nie opowiada się też nimi po żadnej stronie sceny politycznej. Przykład: po historycznym Okrągłym Stole pozostały porozrzucane krzesła i siedzący samotnie zasępiony orzeł w koronie. Nieraz bywa celowo niejednoznacznie. Jeden z obrazków przedstawia domek zbudowany z olbrzymich gazet (różnych!), „pilnuje” go zszywacz biurowy, a ponad tym wszystkim świeci słońce ze złotówki, ustawionej na maszcie niby sztandar. Dużo w tych karykaturach symbolizmu: znany naukowiec-językoznawca gra na abecadle niczym na akordeonie, aktor nosi na głowie kurtynę, gwiazda ekranu – toczek ze zwiniętej taśmy filmowej (a w ręku dzierży latarnię z wielkim sercem, znak jej działalności na rzecz niepełnosprawnych), zaś nasz Redaktor Naczelny, w koszulce „Afrontu”, drąży w panoramie Olkusza młotem pneumatycznym. Czasem pojawia się odrobina gorzkiej (i też wieloznacznej) refleksji – trzej staruszkowie grają w karty „o tabletkę na nadciśnienie”… Jeśli już kpina, to wysokiej próby – jak choćby na rysunku „Woda”, przedstawiającym w skrócie proces powstawania czasopisma. Na samej górze jest mikrofon, niżej dwa laptopy, a w końcu rynna z gotowej gazety – i z całej tej instalacji tytułowa woda leje się na głowę czytelnika.
Przede wszystkim jednak bardzo wyraźny jest w tych pracach pierwiastek surrealistyczny. Dwie zapałki tańczą tango (jedna już się pali, druga jeszcze nie) przy gramofonie zrobionym z pudełka zapałek – ten obrazek, wyróżniony na konkursie w Buenos Aires, nie tylko poprzez dynamiczne linie wyraża „ogień” obecny w południowoamerykańskiej muzyce. Gdzie indziej staroegipscy fellachowie wyciskają wodę z chmury przy pomocy skręconej liny. Anioł z diabłem tańczą coś – prawdopodobnie sambę – na jednej z orbit Układu Słonecznego, którego planety są nutami. Butelka okazuje się kluczem do zamka z dziurką w kształcie kieliszka – ten rysunek nosi tytuł „In vino veritas”. Jest tez „uprawa”… monitorów komputerowych, które niby kwiaty wyrastają z zasianych na polu przycisków z klawiatury.
Ta sama skłonność do odrealnienia cechuje większość obrazów olejnych wybranych na tę wystawę. Przedstawione płótna wpisują się nurt surrealistyczny, i też, podobnie jak na rysunkach, jest to surrealizm „z przymrużeniem oka” – zgodnie z tytułem wystawy. Wrażenie artystycznego „credo” sprawia wizerunek „artysty frasobliwego”, trzymającego gigantyczny pędzel, do którego przykuto błazeńską czapkę. Byśmy nie zapomnieli, kto zacz i skąd, w tle para w ludowych strojach tańczy krakowiaka. Na innym płótnie widnieje wiejski gospodarz – taki przedwojenny, z wąsem i w kapeluszu, będącym jednocześnie domem z oknami, zaś rondo to taras, na którym stoi rodzina (tak, on ma naprawdę cały dom na głowie!). Dwoje ludzi pod parasolem wydaje się stać pod powierzchnią stawu lub jeziora, a na lustro wody pada deszcz, kreśląc na nim koła. Dla jeszcze większego wrażenia dziwności, kilka płócien oprawiono w ramy zrobione ze starych okien wyburzonych domów. Odrobina polityki zakradła się tylko do portretu dwóch magów-artystów. Jeden z nich ma przypięty do fantazyjnej szaty znaczek Solidarności, drugi nosi w kieszeni cegłę z napisem „1989”.
Rzecz jasna, wystawa ta nie daje pełnego obrazu aktywności twórczej Majcherkiewicza. Wiem skądinąd, jak istotne miejsce zajmuje w jego malarstwie neoimpresjonizm. Ponadto równie ważna, jak plastyka, jest dla niego literatura. Artysta ma w swym dorobku zbiór bardzo dobrych opowiadań, jest też autorem fraszek i wierszy, zamieszczanych w licznych antologiach. Zapewne będzie jeszcze wiele okazji, by zapoznać się ze wszystkimi obszarami jego twórczych zainteresowań. Na razie zachęcam do obejrzenia ekspozycji „Skazany na uśmiech”. Uwidacznia ona to, co najbardziej interesujące w malarstwie i rysunku Majcherkiewicza: harmonijną syntezę humoru, liryzmu i z surrealizmu.
tekst: Jarosław Nowosad
zdjęcia: Agnieszka Zub, Olgerd Dziechciarz