Tła myśli. O wystawie malarstwa Aleksandry Anzel i Barbary Hubert
Aleksandra Anzel i Barbara Hubert to artystki o osobnych stylistykach, przedstawiające odrębne „światy”. Jednak istnieje punkt styczny tych dwóch twórczości, a jest nim pejzaż. Wspólna wystawa prac Anzel i Hubert jest czynna w Galerii BWA w Olkuszu od piątku 12 maja 2017 r. Ekspozycję otworzył, w obecności obu jej autorek, dyrektor olkuskiej Galerii Sztuki Współczesnej Biura Wystaw Artystycznych Stanisław Stach.
Aleksandra Anzel pochodzi z Nowego Sącza, Barbara Hubert – z Rzeszowa. Obie ukończyły krakowską ASP, są dobrymi znajomymi, czego efektem była wspólna wystawa. Mowa o ekspozycji pt. „Tła myśli”, która odbyła się w Nowym Sączu w marcu i kwietniu tego roku. Prace pokazane w Olkuszu pochodzą właśnie z tej wystawy.
Choć, jak już pisałem, każda z autorek ma swój indywidualny styl, sztuka obu w różny sposób ciąży ku specyficznie pojętemu realizmowi. I tak dla Aleksandry Anzel istotnym nurtem twórczości jest fotografia. Na wystawie „Tła myśli” przedstawiła cykl zdjęć zatytułowany „Metamorfoza linii”. W powszechnym mniemaniu fotografowanie jest zawsze odtwarzaniem rzeczywistości. Jednak kadry składające się na cykl „Metamorfoza linii” ułożono w ten sposób, że oglądając początkowe mamy wrażenie obcowania ze sztuką abstrakcyjną. Dopiero widząc dalsze obrazy orientujemy się, że to seria aktów… Dokładniej: ich fragmentów. Poprzez manipulację światłem, kadrem, a w pierwszych ujęciach – również ogniskowaniem obiektywu modelka stała się na pierwszy rzut oka nierozpoznawalna. Tym sposobem obrazom w gruncie rzeczy realistycznym nadano cechy abstrakcyjne.
Barbara Hubert namalowała z kolei cykl obrazów, które można by określić żartobliwym neologizmem „metamalarstwo”. Przedstawiają one mianowicie obrazy wiszące w galerii – przy czym z reguły nie są to dzieła samej Hubert. Najczęściej płótna „sportretowane” na wystawowych ścianach są abstrakcyjne, a jednak obrazy wraz z otoczeniem zostały ukazane realistycznie. Ponadto większości z nich przyglądają się zwiedzający „namalowaną wystawę” ludzie, również zupełnie realistycznie przedstawieni. Co ciekawe, jak dowiedziałem się od samej autorki, owi zwiedzający – to również artyści, jej koledzy. Przy tym najczęściej nie przyglądają się oni własnym pracom, lecz jedni podziwiają dzieła drugich, przedstawionych z kolei na sąsiednich płótnach. Zupełnym wyjątkiem jest „Pan J.”, którego tytułowy bohater z zainteresowaniem przygląda się realistycznemu obrazowi namalowanemu przez Barbarę Hubert, ale… według jego szkicu.
Było powiedziane, że punktem stycznym twórczości obu artystek jest pejzaż. Trzeba tu uczynić pewną literacką dygresję. Oto francuski poeta Paul Verlaine napisał kiedyś zbiór wierszy pt. „Krajobrazy smutne”. Ukazują one świat jak gdyby zamazany, widziany przez zaparowane lub zalane deszczem szyby, sprowadzony do nieostrych plam, do barw i światła nie układających się w wyraźne kształty. Wiersze te mogłyby z powodzeniem towarzyszyć części przedstawionych w BWA obrazów.
Aleksandra Anzel przywiozła cały cykl pastelowych miniatur zatytułowany: „Myśli”. Wszystkie składające się nań obrazki przedstawiają krajobrazy równie nieostre, co u Verlaine’a, czasem bardziej podobne chmurom rozwiewanym przez wiatr i przeświecanym przez słońce niż jakimkolwiek solidnym obiektom typu: ziemia, pagórek, drzewo. Kiedy indziej przypominają świat o mijającym zmierzchu, gdy w czerwieniejącym świetle dostrzec można jedynie niewyraźną linię widnokręgu. Nieostrość artystka uzyskała dzięki samej specyfice pasteli, w połączeniu z niewielkimi rozmiarami prac. Efektem są obrazy ogromnie nastrojowe, czy – że użyję bardziej modnego dziś określenia – „klimatyczne”. Właściwie w ich kontemplacji, we wczuciu się w ich nastrój przeszkadza jedynie ich… ilość. Nieustannie jedne odwracają naszą uwagę od drugich. Wszakże jeśli wybierzemy sobie jeden, nasz ulubiony, i zaczniemy mu się wnikliwie przyglądać, już po chwili jego niewielki świat pochłania nas całkowicie.
Pejzaże pędzla Barbary Hubert są pod względem „technicznym” skrajnie inne. To dużego formatu obrazy olejne lub akrylowe. A jednak i na nich znajdziemy wiele świetlnych przebarwień (wykorzystanie światła o zmierzchu lub świcie), nieostrości, a nawet celowej intensyfikacji barw. Nastrojowość tych prac potęgują odbicia w wodzie, wprowadzające dalsze rozmycia i przemiany kolorów. Szczególnie dobrze widać to w wieczornym pejzażu nadmorskim (lub przynajmniej znad dużego jeziora), gdzie brzeg został sprowadzony do wąskiego czarnego pasa o nieregularnym, zwężającym się kształcie. Czerni tej artystka przeciwstawiła intensywną czerwień wody na horyzoncie, przebarwionej światłem zachodzącego słońca. Owo wyczulenie na zmienność barw pod wpływem światła, analogicznie jak w „Myślach” Aleksandry Anzel, budzi skojarzenia z impresjonizmem; zarazem nieostrość konturów i wieloznaczność kształtów w obu wypadkach wskazują na pokrewieństwo ze sztuką abstrakcyjną. Zupełnie inne są nocne pejzaże Barbary Hubert – wyostrzone światłem księżyca, ale nie do kiczowatości; raczej stonowane, bardzo spokojne, mające w sobie coś pogodnego.
We współczesnej sztuce od dłuższego czasu można zaobserwować znaczący powrót do realizmu, choćby poprzez hiperrealizm (któremu hołduje np. Sylwia Woźniczka, a na naszym terenie – przede wszystkim Irena Kiełtyka). Anzel i Hubert udowadniają w swojej twórczości, że realizm, jeśli potraktować go z odpowiednią dozą swobody, może zbliżać się do kreacjonizmu. I to nawet w przypadku tak z założenia „skrajnie realistycznej” sztuki, jaką jest fotografia; tym bardziej w malarstwie. Wskazuje na to zresztą już sam tytuł: „Tła myśli”. Zdaje się on bowiem sugerować, że portretowanie realności zostało tu potraktowane jedynie jak pretekst dla wypowiedzenia siebie. W tym sensie wystawa może być pouczająca – nie tylko dla plastyków i w ogóle nie tylko dla artystów. Choćby dlatego warto te obrazy zobaczyć.