Wieczór paraidiotyczny
Debilio Kudenzo – piosenkarz, kompozytor i autor tekstów określający swoją twórczość jako „paraidiotyczną” – wystąpił w siedzibie olkuskiego PTTK w sobotę 11 lutego. Był to już drugi jego koncert w Olkuszu (pierwszy odbył się w zeszłym roku). Tym razem artysta promował swoją płytę pt. „Trąba”, którą można było kupić po koncercie. Współorganizatorem występu była Fundacja Kultury „Afront”.
Muzyka Debilio Kudenzo wywodzi się z rocka, bluesa, country, ale przede wszystkim z folku. Artysta występuje solo z gitarą akustyczną, choć śladowo wspomaga się również elektroniką. Przy użyciu technicznych efektów zwielokrotnia mianowicie w refrenach swój głos w nieduży chór; ponadto w rock-and-rollowym „Nad morzem” wprowadza zapętloną sekwencję perkusyjną. Na tym jednak elektroniczna ingerencja się kończy.
Debilio Kudenzo jest Polakiem urodzonym w Szkocji, wykształconym w Krakowie i zamieszkałym w Portugalii. Pod rzeczonym pseudonimem występuje głównie w Polsce; za granicą uczestniczy w nieco innych projektach muzycznych pod własnym nazwiskiem. Debilio Kudenzo to, można rzec, kompleksowy projekt obejmujący kreację postaci o celowo karykaturalnym wizerunku.
W czasach świetności sztuki cyrkowej wśród licznych odmian komików cyrkowych byli tzw. muzykalni klauni. Śpiewając i grając na instrumentach, rozśmieszali publiczność zabawnymi piosenkami, ale także celowo użytym dysonansem lub fałszem. Można przypuszczać, że dla piosenkarza ukrywającego się pod pseudonimem Debilio Kudenzo występy muzykalnych klaunów były ważnym źródłem inspiracji. Artysta występuje przed publicznością w masce złożonej z wielkiego sztucznego nosa z doczepionymi wąsami i śmiesznymi okularami. Całości image’u dopełnia staromodny cylinder i ubranie stylizowane na przedwojennego eleganta.
Inną tradycją, z której można z dużym prawdopodobieństwem wywodzić sztukę Debilio Kudenzo, jest pewien nurt w szesnasto- i siedemnastowiecznej kulturze europejskiej. Chodzi o literaturę mieszczańsko-sowizdrzalską, która – pozornie z punktu widzenia głupka – kpiła dosłownie ze wszystkiego. Często anonimowa, nie robiła sobie nic ani z jakichkolwiek świętości czy dostojności, ani z poczucia dobrego smaku. Ukazując rzeczywistość w krzywym zwierciadle, nie unikała wulgarności, a nawet skatologii. Polskim twórcą takiej literatury był m.in. Biernat z Lublina. Na grunt muzyki popularnej przeszczepił ją w latach 60. amerykański zespół The Fugs.
Teksty śpiewane przez Debilio Kudenzo są kpiarskie, cokolwiek nihilistyczne (a może tylko anarchistyczne?), mocno groteskowe. Dużo w nich z literackiego kabaretu, ale w formie przejaskrawionej, doprowadzonej do ekstremum. Bywają ostentacyjnie wulgarne, często prowokująco obrzydliwe (obsesja ekskrementów!), a zarazem… inteligentne i niejednoznaczne. Np. słuchając ballady o parafianach panicznie bojących się surowego księdza, można się zastanawiać, czy słyszymy przejaw antyklerykalizmu, czy może kpinę z niego. A chwilami ma się wrażenie, że drastyczne z pozoru metafory i porównania są uzasadnione, bo sprawy, o których tekst traktuje (np. skundlenie współczesnej kultury masowej, patologie w polityce itp.), na nic wytworniejszego nie zasługują.
Chociaż, jak zaznaczono na wstępie, muzyka Debilio Kudenzo opiera się głównie na folku z wyraźną rytmiczno-harmoniczną podstawą bluesa i rocka, nie wyczerpuje to źródeł, z których artysta czerpał, komponując poszczególne utwory. Przykładowo w songu „Mówił o kolorach” nawiązał do muzyki dawnej (w podobnym stylu, jak dwie dekady temu Kaczmarski). Sporo muzyka ta zawdzięcza także polskiemu folklorowi, choćby góralskiemu (aż po stylizacje gwarowe w tekście), a obok blues-rocka słychać w niej także stary swing (najwyraźniej – w piosence „Bar »Smok«”, hołdzie dla nieistniejącej już krakowskiej knajpy). Ba, sporadycznie muzyk przywołuje nawet nastroje tzw. „krainy łagodności” (parodystycznie – w podniosłej balladzie „Gnali”; bardziej serio – w ściszonym „Sennie”).
Dobrze jest posłuchać Debilio Kudenzo choć przez dłuższą chwilę. Wówczas odkrywamy, że prowokująca wulgarność, często wręcz obrzydliwość jego piosenek nie oznacza prymitywizmu. One są właśnie „paraidiotyczne”, a nie idiotyczne par excellence. Obserwacje społeczne zawarte w jego tekstach – mimo celowej przesady – bywają zdecydowanie trafne i bardzo wnikliwe. Choćby takie „Nad morzem”, które brzmi jak reportaż z polskiego kurortu, doprawiony zdrową porcją groteski. Groteskowy, aż po lekki surrealizm, jest portret marginesu społecznego w pobrzmiewającym rosyjską nutą (czyżby artysta słuchał Wysockiego?) „On miał zielone uszy”. Niby to surrealistyczna, w istocie anarchistyczna jest utrzymana w podobnym klimacie „Trąba”. „Software” to już otwarty anarchizm połączony z krytyką zakłamania w polityce i mediach. Czysty surrealizm „Idę”, w zestawieniu z karykaturalnym refrenem, pozostawia słuchacza niepewnym, czy zadeklarowana w tekście postawa niezależności jest proklamowana serio, czy może wydrwiwana. Pozornie absurdalna historyjka o pokutniku walącym głową w mur kościoła prowadzi do pytań wręcz metafizycznych. „Sennie” i „Bar »Smok«” zaskakują natomiast najprawdziwszym liryzmem z domieszką kpiny.
Piosenki Debilio Kudenzo po raz pierwszy dobrze jest usłyszeć na żywo. Koncert artysty, będącego w ciągłym dialogu z publicznością, pozostaje niezapomnianym przeżyciem. Później jednak warto zapoznać się z wersjami płytowymi, które są bogatsze aranżacyjnie. Kudenzo jest multiinstrumentalistą i w nagraniach często dogrywa dodatkowe partie. Chociaż i na płycie podstawą muzyki są gitara i głos, w aranżach tu i ówdzie znajdziemy harmonijkę ustną, flet, klarnet, różne instrumenty perkusyjne, a nawet dudy (na których popis gry muzyk dał w finale koncertu, dla wciąż nie rozchodzącej się publiczności). Album jest „wydaniem autorskim”, tj. został wydany i jest rozprowadzany przez samego piosenkarza. Nawet tu Debilio Kudenzo pozwolił sobie na żart, nadając swej „wytwórni” nazwę: „Kiepskie Nagrania”. Zapewniam jednak, że jego piosenki kiepskie nie są.
Jarosław Nowosad
fot. Agnieszka Zub